Czy na pewno kosmos to miejsce dla człowieka? [Skojarzenia #6]
Na końcu tekstu jest niespodzianka
Cześć! 👋 Pojawiło się tu ostatnio sporo nowych Klubowiczów. Marta, Jan, Maciek, Iomcia, Wiktor i inni – fajnie, że jesteście!
Poniżej znajdziecie Skojarzenia, czyli luźniejszy tekst, w którym rozwijam najciekawsze wątki z ostatnio polecanej książki i podrzucam pomysły na kolejne. Archiwum Skojarzeń tutaj.
Ostatnio polecałem „Lagrange. Listy z Ziemi” Istvana Vizvary’ego. Według niektórych to najlepsze polskie sci-fi od lat. Ja jednak zapamiętam tę powieść dzięki nieoczywistym pytaniom.
Jedno z tych pytań aż każe się zatrzymać:
Czy na pewno kosmos to miejsce dla człowieka?

Skąd to pytanie
W książce Vizvary’ego ludzie kolonizują kosmos od dekad. To hard sci-fi pełną gębą, w którym mamy potężną, ale też kruchą technologię.
Ludzie w „Lagrange” zbudowali bazę na Księżycu dla paru tysięcy osób. Wysyłają załogowe statki w okolice Saturna. Ba, szukają nawet sposobów na lot do Alfa Centauri.
Tyle że… to rozłazi się w szwach. U Vizvary’ego kolonizacja kosmosu jest możliwa. Ale też pełna trudności.
Kolejne fragmenty „Lagrange” pokazują, że daleko od Ziemi ludzie zaczynają tracić zmysły. Wyrafinowane urządzenia badawcze zawodzą. Potężna stacja na Księżycu okazuje się krucha w obliczu potęgi żywiołu. Vizvary ma sporo takich pomysłów.
Niektórzy bohaterowie „Lagrange” to wiedzą. Świadczy o tym między innymi ten ciekawy fragment:
[…] mam poczucie, że nie jest nam przeznaczone żyć poza Ziemią. Że Stacja [na Księżycu] to nowa wieża Babel, wyzwanie rzucone… komuś. Nie wiem komu. Słońcu po prostu? Naszemu pierwszemu bóstwu? Nie wierzę w gniew, oczywiście […]. Ale już nasza pycha jest niewątpliwa. Chciałabym wiedzieć, że uzasadniona. Że naprawdę potrafimy przeżyć bez Ziemi, bez jej opieki. (s. 343)
W książce Vizvary’ego jest kilka podobnych tropów. Tak jakby narrator, który nam je podsuwa, sugerował, że… jest w tym trochę racji.
Czy to pycha gna nas w kosmos
„We choose to go to the Moon” – grzmiał J.F. Kennedy ponad 60 lat temu. Niedługo później USA faktycznie wystrzeliły ludzi na Księżyc i sprowadziły ich z powrotem.
Gdy dziś czytam przemówienie Kennedy’ego, mam wrażenie, że to nie tylko świetne wezwanie do zrobienia czegoś niemożliwego. To jednocześnie przykład pychy, o której czytamy dziś w „Lagrange”. Według Kennedy’ego ludzie mieli polecieć w kosmos, bo mogli. Po prostu, bo taka była ich wola. Taki wybrali sobie cel.
Jasne, Kennedy posłużył się też argumentami ekonomicznymi, naukowymi… Ale na koniec przywołał George’a Mallory’ego, uczestnika pierwszych wypraw na Mount Everest – gdy zapytano Mallory’ego, dlaczego chciał wchodzić na tę górę, miał odpowiedzieć „bo tam stała”. Jakby nie chodziło o uzasadnienie, tylko o samą możliwość sięgania po niedostępne.
Dzisiejsze opowieści o lotach w kosmos kojarzą mi się z opowieścią Kennedy’ego – choć trzeba przyznać, że okoliczności są inne.
Dziś często to prywatne firmy i ich szefowie nadają rytm państwowym agencjom. Projekt Artemis ma pomóc ludziom wrócić na Księżyc. Z załogowymi lotami w kosmos chcą ruszyć Indie. Przy Księżycu ma powstać międzynarodowa stacja Gateway. Własne misje planują Chiny i Rosja – i tak dalej.
Boże drogi, w tym roku nawet Polak ma polecieć w kosmos i zabrać ze sobą pierogi.
Nawet jeśli część nowego kosmicznego wyścigu jest marketingową kreacją (o jej mechanizmach przypomina całkiem zabawny film „Zabierz mnie na księżyc” z zeszłego roku), a towarzyszy mu kluczowy kontekst zmian klimatu… to trudno się nie ekscytować, widząc jak wiele mamy teraz dużych projektów kosmicznych.
Tylko czy okoliczności na pewno są inne? Wiemy więcej o kosmosie, nasza technologia jest bardziej zaawansowana, mamy rakiety wielokrotnego użytku… Ale kosmos to wciąż dla nas śmiercionośne środowisko, które pokazuje naszą kruchość. Im więcej wiemy, tym bardziej jesteśmy tego świadomi.
Dlatego pytanie z „Lagrange” jest ważne w kontekście nowego kosmicznego wyścigu. Skąd ta nasza pewność, że powinniśmy eksplorować kosmos? Czy na pewno jest dla nas tam miejsce, skoro tak wiele rzeczy pokazuje, że jednak nie? I to mimo postępu, jaki ludzie dokonali od czasów Kennedy’ego?

Sci-fi pomaga nam zadawać dobre pytania
Spoko, nie będę tutaj rozstrzygał, czy i dlaczego powinniśmy eksplorować kosmos. Ilu ludzi, tyle odpowiedzi.
Ale to pytanie z „Lagrange” doskonale pokazuje, dlaczego potrzebujemy dobrych sci-fi.
Opowieści o eksploracji kosmosu pozwalają nam się zastanowić nad jej powodami i skutkami, nie odrywając stóp od Ziemi.
Po co lecimy? O czym jest ta potrzeba zdobywania? Czy to pragnienie dzisiejszych ludzi, czy raczej ich przodków? Co nam zrekompensuje usterki, choroby, śmierci? Co i komu chcemy udowodnić? Czy będziemy umieli powiedzieć sobie „dość”, gdy zrobi się zbyt niebezpiecznie? Oderwanie się od Ziemi daje inną perspektywę na te kwestie.
I tutaj właśnie chciałem polecić Ci „Orbital”
Powieść Samanthy Harvey to świetna lektura po hard SF-owym „Lagrange”.
„Orbital” to laureatka Nagrody Bookera i przeciwieństwo książki Vizvary’ego. Praktyczny brak fabuły i medytacyjny rytm pozwala zadumać się nad losem Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) i jej załogi, która kończy swoją misję.
W książce Harvey najcenniejsza jest właśnie inna perspektywa. Rzeczy, które na Ziemi są oczywiste – od grawitacji, ruchów kończynami i cyklu dobowego, przez relacje z rodziną i obywatelami innych państw, po stratę najbliższych – dla astronautów na ISS mają zupełnie nowe znaczenie.
A Harvey doskonale to opisuje. W książce często powraca np. obraz tajfunu. Choć tajfun na Ziemi sieje spustoszenie, z perspektywy kosmosu jest po prostu przepiękny.
W tej krótkiej książeczce jest mnóstwo mikrozachwytów. Zachęcam Cię do czytania jej małymi fragmentami. To też niezły sposób na oderwanie się od szarości za oknem.
Więc może właśnie dlatego pchamy się do kosmosu – nie po to, by zaspokoić pychę, tylko by znaleźć inną perspektywę?
Z pozdrowieniami
Maciek

PS
Obiecana niespodzianka!
Zachęcam do udziału w mojej SF-owej licytacji na WOŚP:
Licytuj najnowszą „Linię oporu” Jacka Dukaja… z autografem autora!
Zebrane środki mają wesprzeć dziecięcą onkologię. Cel szczytny, zapraszam!