Uwielbiam posłowia. Czasem nawet zaczynam od nich czytanie. Dlatego chciałem Ci dziś pokazać:
Co ciekawego można wyczytać w posłowiach (zwłaszcza w sci-fi)
Dlaczego posłowia ułatwiają zapamiętanie powieści
Które polskie sci-fi z posłowiem warto sprawdzić
Zaczęło się od zakochanej pary
Bardzo ciekawe posłowie znajdziesz w zbiorze opowiadań „I’m waiting for you and other stories”, który polecałem Ci niedawno.
To dzięki dopiskom Kim Bo-Young dowiedzieliśmy się, że pierwszy i ostatni tekst był prezentem dla dwojga fanów z okazji ich zaręczyn, a potem ślubu.
Posłowie zdradza też np. tytuł piosenek, przy których autorka pisała oba teksty i co książka znaczy dla samej Bo-Young (pierwsze tłumaczenie na angielski, pierwsza sztuka na podstawie fabuły czy pierwszy audiobook... dla pisarza chyba duże rzeczy).
Tak czy owak – pisze autorka – wszystko zaczęło się od zakochanej pary:
Thinking about it, great things have kept happening to me thanks to two people being in love and getting married.
Ale to nie wszystko:
Posłowie zawiera też listy autorki i tłumaczki „I’m waiting for you…”. Zdradzają kulisy pracy nad tekstem: jego rytmem, formami gramatycznymi (koreański vs. angielski), określeniami itd. Pokazują też, co autorka i tłumaczka same odczytują w tych listach zakochanych.
W posłowiu są też wzruszające wrażenia odbiorców opowiadań: obojga zakochanych. Zdradzają, w jakich okolicznościach poznali teksty, że on wydrukował i oprawił dwa egzemplarze, że podczas odczytu denerwował się tak, że w nocy zasnął w sekundę i zaczął chrapać… 🥰
Ale nie zawsze dostajemy posłowia
Nie wszyscy autorzy czują potrzebę, by dodawać coś poza tekstem powieści.
Czasem mówią o tym wprost, jak np. Magdalena Salik, autorka świetnego „Płomienia”, gdy spytałem ją o jego sens:
To, co chciałam wyrazić, zawarłam w formie finału książki.
Fair enough!
Ale niektórzy autorzy myślą inaczej… I dzięki temu możemy dowiedzieć się więcej o samej powieści i jej twórcy.

W badaniach literackich posłowia nazywa się „eskortą” dla tekstu
Posłowia pozwalają autorom skomentować dzieło i wpływać na to, jak je odbieramy.
Ale często są też literackim ekshibicjonizmem, który pomaga im nawiązać więź z czytelnikiem.
Przykład: książki Remigiusza Mroza, które przeanalizowała Beata Jędrzejczak z Uniwersytetu Gdańskiego.
Mróz prawie zawsze dodaje posłowia. Sugeruje w nich czytelnikowi nowe wątki do przemyślenia. Ale pisze też o trudach tworzenia, mówi o Chyłce czy Forście tak, jakby istnieli naprawdę i „domagali się” kontynuowania serii, dziękuje współpracownikom, rodzicom, czytelnikowi itd., podaje lokalizacje, w których pisał, dodaje ręczne podpisy na koniec i daty…
Dzięki temu Mróz buduje swój wizerunek jako autora, który stworzył szczególną, intymną więź z dziełem. Posłowie zaprasza odbiorcę do zrobienia tego samego.
Badaczka sugeruje też, że posłowia ostatnio zmieniają swoją funkcję. Dziś taka „eskorta” tekstu jest nie tyle instrukcją jego obsługi, ile tekstem autoreklamowym. Gdy reklama wzbudzi emocje u odbiorcy, zwiększa szanse na zapamiętanie produktu.
Skąd autorzy sci-fi biorą pomysły?
Wracając na koniec do sci-fi – chciałem polecić Ci zbiór autora, który wykorzystuje posłowie mniej autopromocyjne niż Mróz.
Michał Protasiuk w „Anatomii pęknięcia” zamieścił na końcu „notatki o opowiadaniach i polecane lektury”.
Inaczej niż Mróz, Protasiuk nie kreuje tam swojego wizerunku wprost. Zamiast tego głównie wskazuje konkretne teksty, z których wziął pomysły.
Przykład: notatki o opowiadaniu „Sześć” (totalnie najlepsze opowiadanie zbioru!!!), które opisuje bunt SI z perspektywy pracowników korporacji, która ją stworzyła. Protasiuk zaczerpnął pomysły na rozwój fabuły z… zimnowojennych scenariuszy konfliktu nuklearnego między ZSRR a USA. Wskazuje też np. konkretne opracowania o teorii gier, z których korzystał.
Posłowia u Protasiuka są ciekawe, bo przypominają, że pomysłów na sci-fi nie bierze się, nomen omen, z kosmosu – tylko z researchu i łączenia kropek.
Niby oczywiste, ale… gdy autor sci-fi nie dołącza posłowia, zwykle musimy mu ufać na słowo, że się przygotował i nie pisze głupot.
Posłowia Protasiuka pomagają zdobyć zaufanie czytelnika – porcja transparentności daje poczucie, że jesteśmy traktowani po partnersku. A emocje zwiększają szanse na zapamiętanie produktu.
Dopiero przy okazji notatki pokazują, że autor ma szerokie zainteresowania. Protasiuk po prostu wskazuje różnorodne teksty naukowe i popularnonaukowe, eseje, muzykę i inne powieści sci-fi. Buduje wizerunek, ale dzięki konkretom, a nie przechwałkom.
Warto sprawdzić zbiór Protasiuka – większość opowiadań trzyma dobry poziom, a „Sześć” to już w ogóle sztos.
PS
To trochę inna forma „Skojarzeń” niż wcześniej. Chciałem trochę popracować nad tym formatem. Mam wrażenie, że był średnio udany – widziałem to po liczbie Waszych wyświetleń i po swoim podejściu (nie zawsze potrafiłem wskazać 3-4 kolejne utwory, które warto sprawdzić po przeczytaniu jakiejś książki).
Jeśli masz feedback – daj znać!
Ooooo. Jestem autorką Sci-fi. Ide czytać. Zaciekawiłeś mnie.