Magdalena Salik napisała historię przygotowań do podboju „drugiej Ziemi”. Poznajemy ją jednak z perspektywy etyczki, nie astronauty – i to dobrze.
„Płomień” jest o losach Evelyn Brin. To psycholożka moralności, która odpowiada za etyczną stronę wyprawy w kosmos. Cel: kolonizacja skutej lodem planety, którą ludzie właśnie odkryli.
Przygotowaniami do lotu kieruje Albert Townsend. Jest pop-naukowcem, który pozyskuje finanse i łączy technologiczne kropki. Robi też z „Płomienia” nowy cel, wokół którego ludzie się jednoczą.
Dzięki Evelyn możemy też zobaczyć ciemne strony wielkiego projektu. Dokonujemy wielu przełomów, ale nie umiemy sobie wyobrazić ich skutków. I czy kiedykolwiek umieliśmy?
Dlaczego to dobre sci-fi?
Perspektywa etyczki w „Płomieniu” jest fajna, bo pozwala się skupić na nieoczywistych rozkminach wokół zdobywania kosmosu.
Evelyn wykonuje przy „Płomieniu” pracę PR-ową. Pielgrzymuje po mediach, by tłumaczyć tzw. „wariant drugi”. To plan B na wypadek gdyby astronauci nie przeżyli długiego lotu.
W „wariancie drugim” umysły astronautów miałyby być „zmapowane” i przeniesione do wirtualnej rzeczywistości. Po dotarciu do celu kontynuowaliby misję.
Zabawy z umysłami to trudny temat, a zespół „Płomienia” to wie – dlatego wysyła Evelyn do mediów, by miała szansę pokazać jego złożoność.
Mapowanie umysłu brzmi świetnie, ale… „Wariant drugi” to przełom neuronauki, który prowokuje niewygodne pytania.
Czy można np. zmapować umysł dwa razy, tworząc dwóch cyfrowych bliźniaków jednej osoby? Kim właściwie są te duchy w maszynie, jeśli ciała kosmonautów będą martwe? Jaką rolę odgrywa zespół przygotowujący wirtualną rzeczywistość, której doświadczają umysły po zmapowaniu?
To pytania, które według mnie zadamy całkiem szybko. Wątpliwości Evelyn rymują się z tymi, których można nabrać, patrząc na rozwój firmy Neuralink i podobnych. A i tak mówimy tu tylko o skutkach dla „mapowanego”. A co z otoczeniem? Pracuję w bankowości, dlatego od razu skojarzył mi się wers PRO8L3M-u: „Udało się mózg zmapować, to po tygodniu centralny bank zhackował” 👾
Kosmos się zdobywa czy odkrywa? „Płomień” przypomina też, że nawet jeśli ogarniemy podróże międzygwiezdne, to i tak… pozostaniemy barbarzyńcami.
Ludzkość w „Płomieniu” nie ukrywa, że leci na „drugą Ziemię”, by ją skolonizować. Wykorzystać zasoby. Pionierzy zmienią ekosystem planety, by dostosować go do ludzkich potrzeb. Jeśli trafią się tam inne formy życia – tym gorzej dla nich. Liczy się kolonizator.
A czy „Płomień” to hard sci-fi? W książce Salik znajdziesz też trochę fantazji o nowych technologiach, śladów głębszego researchu. Ale moim zdaniem to w książce drugorzędne. Przykład? Przeczytaj fragment niżej – to „zapis” wycieczki do Europejskiego Centrum Nauki. Czytamy o zasadzie działania silnika mikrofalowego, który pozwolił „Płomieniowi” polecieć dalej niż innym:
– (…) To, co państwo widzą przed sobą, to (…) silnik, który nie produkuje żadnych zanieczyszczeń i jest napędzany wyłącznie prądem elektrycznym. Wiesz, jak działa?
– Tutaj powstają mikrofale, które odbijają się tutaj i tutaj. Na koniec mikrofale leciutko naciskają tutaj.
– Bardzo dobrze. Dodam tylko, że ten nacisk jest niewielki, mikroskopijny nawet (…).
Mnie ten fragment rozczula, oczywiście w całej książce jest o tym więcej, ale wiem z komentarzy, że traktowanie technologii w ten sposób niektórych denerwuje 😝

Jak to się czyta
Ja „Płomień” (350 stron) dosłownie połknąłem w jedną sobotę. Salik pisze wciągająco. Sprawnie poprowadzi Cię przez trzy linie narracyjne.
Rozdziały są krótkie i dają poznać historię bez nudy. Podsuwane co jakiś czas „ścinki” o projekcie (fragmenty artykułów, transkrypcje wypowiedzi…) pozwalają zrobić odświeżające przerwy. Przy okazji tłumaczą technikalia, historię i społeczny odbiór „Płomienia”.
Oprócz losów Evelyn, poznajemy też dwie inne historie: kosmicznej nomadki Keri i post-apokaliptycznego komandosa Wynfreda. Oboje są związani z „Płomieniem”, ale w jaki sposób — dowiesz się dopiero na końcu (i jest to niezłe).
Uwaga: romans. Moim zdaniem ten wątek nie jest nachalny. Pogłębia też wątpliwości, jakie Evelyn czuje wobec kierownika projektu i samego „Płomienia”. Ale wiem, że nie wszystkim odpowiadają te amory, dlatego radzę patrzeć na ten wątek jak na narzędzie do pogłębiania rysów głównych bohaterów.
Ale, ale, ale… Do „Płomienia” można mieć też kilka uwag.
W porównaniu do Evelyn i Alberta pozostałe postacie są jednowymiarowe. Oprócz męża głównej bohaterki i astronautów „Płomienia” mamy raczej bohaterów epizodycznych. Ale hej – książka Salik ma raptem 350 stron.
Narrator gubi też po drodze wątek terraformacji i kolonizowania planet za wszelką cenę. Skupiamy się na „wariancie drugim” aż do ostatniej strony, przez co terraformacja – opisywana jako podstawowy cel misji – wydaje się doklejona.
Na „Płomień” jednak warto poświęcić czas. Nie jest to tylko moje zdanie – powieść zgarnęła najważniejsze nagrody sci-fi w Polsce (Żuławski, Zajdel, „Nowa Fantastyka”…). Książkę Salik poleca też Polska Fundacja Fantastyki Naukowej. Zaufaj albo im, albo autorowi Good Sci-Fi Book Club.
Tak czy inaczej, czeka Cię po prostu dobra powieść.
Z pozdrowieniami
Maciek

Przeczytaj też wywiad z autorką, Magdaleną Salik
Czego się dowiesz z tego wywiadu:
Jak pisać sci-fi, by nie dogoniła go rzeczywistość
Dlaczego “Wściek”, nowa książka Magdaleny Salik, najpierw miała dziać się w 2060 roku, a finalnie dzieje się w 2040
Czy zdaniem polskich pisarzy sci-fi w Polsce może przydarzyć się drugi Lem
Ciepło wspominam tę książkę. Pamiętam, że finałowy zwrot akcji/główny myk był całkiem satysfakcjonujący.
Skąd wziąłeś obrazki do ilustracji tekstu, prompty z AI?
Dobrze też było porozmawiać o książce!